czwartek, 22 maja 2014

Introduction to the History

 Pochyły tekst = wspomnienia 
UWAGA!
W ROZDZIALE WYSTĘPUJĄ TREŚCI DLA OSÓB PO WYŻEJ 16 ROKU ŻYCIA, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! 
(I tak wiem, że gówno was to obchodzi więc czytajcie dalejXD)

Nie umiem wydusić z siebie ani słowa gdy patrzę prosto w miodowe tęczówki chłopaka.  Jego włosy brązowe włosy są idealnie postawione do góry a usta lekko zaróżowione. Oczy chłopaka są zmartwione i pełne opieki. Jest idealnie przystojny. Wpatrując się prosto w mojego wybawiciela zapominam o wszystkim. Zapominam o tym, że spowodowałam pożar. Zapominam to tym, że nie ma tutaj mojego tata, a także o tym, że nie mam gdzie mieszkać i prawie wszystko pożarł bezlitosny ogień. Wydaje mi się, że wariuje, ale jakoś dziwnie podoba mi się to.
-Wszystko w porządku, Allison? –Pyta, a ja zastanawiam się skąd do cholery on zna moje imię. Boże to jakiś paradoks, naprawdę.
-T-tak, wszystko.. -Ktoś przerywa mi w połowie zdania.
-JUSTIN BOŻE NIC CI SIĘ NIE STAŁO?! –Krzyczy jakaś młoda kobieta. Kto to kurwa? Ile jeszcze przylezie  osób?
-Nic mi nie jest Lily. –Odzywa się cicho Justin jak mniemam, a dziewczyna rzuca mi się na szyje i mówi jakieś niezrozumiałe słowa.
-Martwiłam się skarbie. –Szlocha dziewczyna. Boże skończcie to co teraz robicie błagam.
 Nie spodziewanie, Justin patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem. Co? Chce być teraz sama, chcę poprzytulać mojego kota o niebiesko szarej sierści i mówić do niego , że jest miękki. Chcę cofnąć wydarzenia z dzisiejszego dnia, nie chcę być w centrum uwagi wszystkich, nie chcę żeby ci ludzie się o mnie martwili, chcę po prostu chwili samotności.
 Nie wiem kiedy łzy zaczynają spływać z moich policzków. Znowu. Nienawidzę płakać, a szczególnie przed ludźmi. Kto to tak w ogóle jest? To jakiś koszmar, ale wstaję na nogi i zaczynam czuć jak podłoga chwieje mi się pod nogami. Słyszę krzyk Justina, a później nastaje najzwyklej sza ciemność.

***

-Obudzi się, po prostu potrzebuje trochę odpoczynku. Na pewno dużo dzieje się w jej małej głowie. –Słyszę jakiś głos. Przy puszczam, że należy on do jakiegoś starszego mężczyzny.
-Ale ile to potrwa? –Mówi jakiś znajomy głos. Tata?
-To już zależy od pańskiej córki.
-Dziękuje doktorze.
Doktorze?! Jestem w szpitalu?! O cholera..
 Próbuje otworzyć oczy i udaje mi się to, jednak światło bardzo mocno je razi. Po minucie odzyskuje ostrość i sala szpitalna staje się bardziej wyrazista. Szpital. Nie lubię szpitali, i to bardzo.
-Ali? –Odzywa się miękki głos mojego taty.
-Cześć staruszku. –Śmieje się, delikatnie.
-Wszystko w porządku? -Pyta zmartwiony.
Zdecydowanie nie.
-Oczywiście, że tak. -Posyłam mu uśmiech, to jeden z tych fałszywych, jednak on nigdy nie umiał ich rozróżnić. 
-Martwiłem się o ciebie, na prawdę kto normalny zaczyna piec ciasto, a później idzie spać? Na prawdę mała, nie rób mi tak więcej, no w sumie gdyby nie Justin nie wyszłabyś z tego taka zdrowa. -Mówi smutnym głosem. Nie słucham go zbytnio jednak gdy pada te imię mój żołądek skręca się przypominając sobie wydarzenia sprzed.. A właśnie z przed ilu?
-Ile spałam, czy jakkolwiek to się nazywa? -Zastanawiam się. 
-Dwa dni. -Mówi ojciec z uśmiechem. O kurwa. -Wiesz co, nie będę cię dłużej męczyć, wyskoczę sobie teraz do domu a ty się prześpij. -Poleca mi a ja się uśmiecham. 
-Cześć tato. -Rzucam mu na pożegnanie a on całuje czubek mojej małej i bolącej głowy.
 Na prawdę spałam aż dwa dni? Dziwi mnie to bo spodziewałam się, że po prostu zemdlałam. W sumie jedyne co pamiętam ostatnie to Justin biegnący w moją stronę. 
A właśnie Justin.. Nie znam go w ogóle. Jestem tego w stu procentach pewna, bo raczej zapamiętałabym taką zjawiskowo przystojną twarz. Nie wiem dlaczego w ogóle on tam był. Po co? Dlaczego? Czemu? Dosłownie miliony pytań nasuwa mi się na myśl. Moja głowa aż pulsuje od tego namiaru emocji kryjących się w niej. Wydarzenia sprzed ostatnich kilku.. dni są dla mnie dosyć wstrząsające ponieważ spaliłam swój dom i prawie spłonęłam w nim żywcem. Jestem strasznie lekkomyślną osobą, jednak nie umiem wyrzucić z głowy obrazu chłopaka o miodowych tęczówkach i pełnych różowych ustach. 
 Nie mogę o nim dłużej myśleć więc próbuje zająć swoją głowę innymi myślami. Mama. Co ona teraz robi? Wie w ogóle, że spaliłam nasz dom? Po informował ją ktoś? Wyprowadzi się gdzieś indziej? I znów te cholerne pytania. Na prawdę, nie chcę być taką ciekawską osobą, jest to cecha zbędna w moim życiu, ale po prostu nie umiem się jej pozbyć. To trochę irytujące. 
 Chcę pójść spać, ale sen jak na złość nie przychodzi. Zawsze nie idzie tak jak ja chcę.  
 Ni stąd, ni zowąd zaczynam myśleć o swoim dzieciństwie i pierwszej miłości. Dlaczego akurat mój mózg chcę myśleć o tak gównianych rzeczach? Nie wiem, ale nie umiem odpędzić widoku Bradleya sprzed moich oczu. Delikatne rysy twarzy, jak u dziecka, niewinne oczy i piękne malinowo-czerwone usta w prost stworzone do całowania. Chłopak idealny można by pomyśleć. Jednak jak każdy z nas Bradley miał parę uciążliwych wad. Tak na prawdę, to mam na myśli, że chciał uprawiać seks z wszystkim co się rusza. Ze mną też. 
-Mamo wychodzę z Bradleyem! -Krzyczę zanim opuszczam mieszkanie. Jestem strasznie pod ekscytowana na dzisiejszy piknik. Na prawdę kocham Bradleya, jest idealnym chłopakiem. Dziś umówiliśmy się o ósmej w parku, pod starym dębowym drzewem. To nasze miejsce spotkań, nikt tam nie chodzi, oprócz naszej dwójki. Nie mam daleko do celu naszego pikniku, zaledwie dziesięć minut leniwym krokiem. 
Jest za piętnaście ósma, więc myślę, że jestem idealnie na czas. W oddali zaczynam widzieć formującą się sylwetkę mojego chłopaka. Uśmiech od razu wkrada mi się na twarz.
-Cześć Kochanie. -Mówię, a on całuje moje usta.
 -Cześć. Usiądź. -Wskazuje na koc. Wykonuję jego polecenie bez grama sprzeciwu. 
-Więc co będziemy.. -Moje zdanie zostaje przerwane w pół ponieważ chłopak mocno całuje moje usta. Odwzajemniam pocałunek jednak lżej, niż on to zrobił. Pocałunek staję się bardziej namiętny, a ręce mojego chłopaka zaczynają wędrować do moich spodni. Wiem, że nie mogę zaspokoić jego potrzeb ponieważ nie jestem gotowa całkowicie mu się oddać. Zatrzymuje jego rękę. 
-Nie. -Mówię i uśmiecham się lekko, jednak on nie przestaje i wsuwa rękę głębiej. Co do cholery? 
 Zaczynam się denerwować, a łzy niebezpiecznie balansują na krawędzi moich oczu. Szybkim ruchem zostaje pozbawiona dolnej części garderoby. Bez namysłu krzyczę. 
-Siedź cicho. 
-Bradley ale ja nie chcę. -Wybucham nie kontrolowanym płaczem a on się śmieje. 
-Ale ja chcę. -Wzrusza ramionami. 
 Boże nie chcę. Tak bardzo nie chcę, jednak on ma inne zamiary. Po nie dłużej niż minucie moja bielizna również zostaje zdjęta ze mnie. 
-Proszę, Proszę nie rób mi tego! -Krzyczę zdesperowana, nie wiem co mam robić. -PUŚĆ MNIE DO CHOLERY! -Krzyczę ile sił w płucach jednak to nic nie daje. Chłopak ściąga swoje obcisłe, czarne jeansy oraz bokserki i boleśnie wsuwa się w moją kobiecość. 
-POMOCY, POMOCY! -Wołam, jednak tutaj nikogo nie ma. Ból w dolnej części mojego ciała nasila się z każdym pchnięciem chłopaka. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że spotka mnie takie gówniane zdarzenie, na prawdę. 
 Ból jest nie do zniesienia, więc mój płacz się nasila, a gdy chłopak kończy to co zaczął, bez żadnego spojrzenia odchodzi zostawiając mnie samą, bezbronną i zgwałconą na tym brudnym kocu, w środku lasu. 
 Moja ręka kieruje się w dół, a gdy dotykam swojej kobiecości odnajduje krew. Boże dlaczego akurat ja?

Nie zdając sobie sprawy z tego, że płaczę ocieram łzy i wymazuje z głowy te bolesne i żałosne wspomnienia. Teraz boję się gdy ktokolwiek ma mnie dotknąć bądź zrobić coś innego. Dlatego też, od tamtego czasu nie mam żadnego chłopaka, owszem spotkałam paru którzy byli na prawdę mili, jednak gdy próbowali pocałunku bądź czegoś innego od razu widziałam JEGO twarz i po prostu uciekałam. Nikt o tym nie wie, i myślę , że się nie dowie, chociaż od tego incydentu minęło trochę czasu, nadal towarzyszy mi ten wewnętrzny lęk. 
 Z moich rozmyśleń wyrywają mnie otwierające się drzwi, a w nich widzę osobę, której nigdy bym się tutaj nie spodziewałam. 
-Cześć Justin. -Mówię zszokowana i ocieram łzy z moich czerwonych policzków. 

______________________________________________________________________________________

No to witam was w drugim rozdziale!
Jutro dodam zwiastun więc wiecie :D Myślę, że podoba wam się opowiadanie jak do tej pory. 
JEŻELI CZYTASZ, MOŻESZ ZOSTAWIĆ KOMENTARZ, DLA CIEBIE TO NIC NIE ZNACZY ALE DLA MNIE ZNACZY TO BARDZO WIELE:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz