wtorek, 27 maja 2014

Little tenderness..

Ed Sheeran - Give Me Love



Nie wiem dlaczego płacze. Nie pohamowanie zalewają mnie kolejne fale łez ,a w pokoju słychać tylko mój stłumiony szloch. Myślę, że wszystkie emocje które nawiedziły mnie w ciągu tych dni, zdesperowanie próbują wyjść ze mnie. Nie chce okazywać żadnej słabości , jednak niestety nie mam siły dłużej okłamywać samej siebie. Mam wrażenie , że teraz każdy chce żebym czuła się źle. Wiem że może nie robią tego celowo niemniej jednak czuje się po prostu źle. Trochę to głupie i skomplikowane ale cóż ja też jestem, byłam i zawsze będę skomplikowana. Nigdy nic nie przychodziło mi łatwo, zawsze musiałam wybrać te trudniejsze rozwiązanie w danej sprawię. Leże kilka minut słuchając swojego oddechu który stopniowo zaczyna się uspokajać.  Teraz dokładniej rozglądam się po moim nowym pokoju. Znajdują się tutaj dwa dość spore, okna dachowe. Oraz łóżko które usadowione jest na samym środku. Na prawo, znajduje się zaś sztaluga z nowiutkim płótnem, a na lewo mogę zobaczyć drzwi koloru dębowego, które idealnie współgrają z podłogą.
 Trochę czasu napawam się tym pięknym widokiem, który należy tylko i wyłącznie do mnie, chociaż nie mogę zignorować uczucia zdziwienia które rozpala się we mnie z każdą następującą chwilą. Dziwi mnie to, że wszystko jest przygotowane tak idealnie, jakby mój tata co najmniej od miesiąca planował tutaj mój przyjazd, albo co najważniejsze zamieszkanie. Nie ma w tym nic złego, bo pokochałam to miejsce od pierwszego wejrzenia, jednak coś nie jest okej, ale oddalam tę myśl jak najdalej mogę.
 Wpatruję się w drzwi które znajdują się po mojej lewej stronie. Zaciekawiona wlokę się w ich stronę i otwieram je z nadzieją, że to łazienka. Wypuszczam powietrze z ulgą, gdy okazuję się, że mam rację. Łazienka nie jest zbyt duża, wręcz mogę powiedzieć, że jest maluteńka. Znajduję się tu tylko prysznic, ubikacja oraz zlew, wszystko to spełnia moje wymagania.
 Postanawiam wziąć prysznic, jednak najpierw wpadam do mojego pokoju po parę rzeczy do przebrania się. Pada na białe, luźne szorty oraz rozciągnięty podkoszulek który pachnie bardzo znajomo. Mogę wyczuć intrygującą woń cytrusów oraz lawendy, ale nie mogę przypomnieć sobie nic poza tym, że nie jest to moja koszulka i tym, że był to mój ulubiony zapach żelu pod prysznic.
 Ignoruje moje podejrzenia co do zapachu rozciągniętego podkoszulka i kieruję się w stronę mojej malutkiej łazienki. Teraz już zrzucam z siebie moje przepocone ubrania i wchodzę do kabiny prysznicowej.
 Delikatnie odkręcam kurek z ciepłą wodą i rozkoszuję się tym, jak lekko kropelki wrzątku relaksują moje ciało. Czuję, że właśnie tego było mi trzeba. Masuje skórę głowy cytrusowym szamponem, tata pomyślał nawet o tym. Gdy moja głowa jest już umyta i dokładnie spłukana postanawiam zakończyć swój odprężający prysznic.
 Wychodzę z kabiny ociekając wodą, ale od razu osuszam ciało białym i miękkim ręcznikiem. Po tym jak wykonuje te czynności, ubieram ubrania przygotowane wcześniej i związuje włosy w luźny koński ogon.
-Wypadało by zejść na dół. –Bełkoczę do siebie i wychodzę z pokoju patrząc na swoje stopy i myśląc, właściwie to nie myślę o niczym, jednak mocno na kogoś wpadam. Słyszę ten niebiański śmiech i już wiem o kogo chodzi.
-Och All, cóż za miła niespodzianka. –Śmiejąc się, Justin kontynuuje zdanie. –Mam tutaj pokój.-Chłopak mówi do mnie, obstawiam tą opcję, że zauważa zdezorientowanie w moich oczach.
-Najwidoczniej. –Chichoczę nieśmiało. –A gdzie Lily ma pokój? –Pytam.
 W sumie to naprawdę ciekawi mnie to, czy rano wychodząc z pokoju, będę musiała widywać jej twarz, czy może też będę zmuszona robić jej śniadanie albo jakieś inne pierdoły.
-Lil tu nie mieszka. Ma dobrze opłacalną pracę w mieście, no i stałe mieszkanie. –Odzywa się bez tony emocji głos Justina.
 Dziękuję, dziękuje, dziękuję!
-Mhm. A teraz jeżeli pozwolisz Justin, zejdę na dół. –Wpatruję się w oczy chłopaka i na parę sekund zatracam się w ich intensywne-karmelowym kolorze.
-Oczywiście. –Śmieje się chłopak i puszcza mi oczko.
JA.CHYBA.UMIERAM.
-Dobranoc Justin. –Mówię zszokowana, i wygląda na to, że powiedziałam te zdanie bardziej do siebie niż do niego, ale nic nie szkodzi.
Gdy schodzę na dół, zastaję tatę oraz Kimberly chichoczących przy kominku.
-Przyszłam tylko powiedzieć, że położę się już. –Powiadamiam dwójkę, posyłając im najbardziej szczery uśmiech jaki tylko mogę.
-Dobranoc Alli. –Mówi tata.
-Wyśpij się. –Dodaję Kim.
-Dziękuję. –Odpowiadam i kieruję się w stronę schodów, jeszcze raz zerkając w stronę tych szczęśliwych ludzi. Właśnie uświadamiam sobie, że tata jest naprawdę pełen szczęścia przy Kimberly, sposób w jaki on patrzy na tą kobietę jest pełen miłości i pasji. To chociaż jedna pozytywna rzecz tego wieczoru.

***

Budzę się w środku nocy z krzykiem który donośnie roznosi się po całym pokoju. Burza szalejąca za oknem daje się we znaki. Mój koszmar był okropny, co prawda nie pamiętam go zbytnio jednak po tym, że obudziłam się oblana zimnym potem i krzycząc, stwierdzam, że był okropny.
 Ciężko opadam na poduszkę i nie umiem zapaść w sen, przez grzmoty które szaleją na zewnątrz. Zdaję mi się, że coś słyszę, i po chwili zdaje sobie sprawę, że to pukanie. Nie jest zbytnio głośne, ale nie jest też ciche.
-Proszę? –Mówię, choć przypomina mi to bardziej pytanie. Gdy drzwi otwierają się, widzę zmartwioną twarz Justina. Chłopak ma na sobie tylko spodenki koszykarskie oraz bokserki, przez co mogę zobaczyć jego klatkę piersiową w pełnej okazałości. Tak jak się domyślałam, znajdowało się tam pięć tatuaży w różnych miejscach. Zdaję sobie sprawę, że chyba się ślinię. Cholera –Wejdź.
 Zachęcam go, a on idzie w moją stronę i siada na skraju łóżka. Dopiero teraz, przez błyskawice które szaleją za oknem mogę dostrzec jego przepiękne oczy.
-Wszystko w porządku? –Pyta tonem głosu, którego nigdy u nikogo nie słyszałam. No może u mojego taty, ale nikt nigdy tak do mnie nie mówił.
-Chyba tak. –Odpowiadam i posyłam mu uśmiech, jednak widzę, że Justin zauważa jaka fałszywość się w nim kryje.
-All, bądź szczera. –Beszta mnie delikatnie.
-Miałam koszmar i po prostu.. –Mój głos zamienia się w szloch, ponieważ mój sen wrócił do mojej głowy tak, jakby ktoś wyświetlał go w kinie. Śniło mi się, jak Bradley mnie dotyka. Zawsze od prawie dwóch lat nawiedzają mnie te koszmary, oddałabym wszystko, aby przespać jedną noc spokojnie.
 Nie wiem, kiedy Justin przyciąga mnie do siebie i ląduje w jego ramionach.
-Jeżeli tylko chcesz, zostanę z tobą dzisiaj. –Odzywa się ostrożnie i delikatnie na co odpowiadam skinięciem głowy.
 Łzy nadal spływają na moje rozpalone policzki, a chłopak ociera je kciukiem.
-Nie płacz maleńka. –Opiekuńczy ton Justina uspokaja mnie. –Połóżmy się. –Mówi i tak też robimy.
Staram się oddalić od Jusa, jednak nie wychodzi mi to, ponieważ on oplata swoje ramię wokół mojej drobnej tali. W tym momencie uświadamiam sobie, kim pachnie moja koszulka, którą aktualnie mam na sobie, Justinem. To właśnie on pachnie dokładnke tak samo, jak mój ulubiony żel pod prysznic. Połączenie cytrusów, lawendy i samego Justina tworzy mieszankę idealną. Zapomniałam oczywiście dodać, że to Justin jest idealny. 
-Nie płacz już Allison, ktoś taki jak ty nie zasługuje na łzy. -Odzywa się chłopak.
 Stado motyli odzywa się w moim brzuchu i delikatnie zaczyna łaskotać moje wnętrzności, przez co powoli zapadam w błogi sen z Justinem u boku. 


Hej robaczki!
Postanowiłam zrobić wam małą zmianę i dodawać częściej rozdziały, co prawda będą one krótsze ale po prostu dzisiaj nie miałam co robić i musiałam coś napisać, a później to wstawić.
Czy tylko ja powiem Awwwwww? :3
Austin czy Jllison ? XDDDD :3
+JEST WAS JUŻ 1300 DZIĘKUJĘ!
·         Czytasz = komentujesz!

2 komentarze:

  1. Wooow .<3 <3 <3<3 KOCHAM KOCHAM <3 <3 <3 <3.pISZ DALEJ <3 A I PIERWSZA :pozdrawiam Cię !!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeejciu wspaniałe *-* dobrze że częściej będziesz dodawać <3

    OdpowiedzUsuń