poniedziałek, 2 czerwca 2014

Don't cry baby, part 2


 Po tym, jak pomogłem Alli zasnąć, nie mogłem być z siebie niezadowolony. Na prawdę nienawidzę jak dziewczyny płaczą a szczególnie te z mojego otoczenia, czasem po prostu nie wiem co zrobić, i pragnę przy nich być, chociaż czasem to niemożliwe. 
 Gdy idę w stronę drzwi, jeszcze raz zerkam na spokojnie śpiącą dziewczynę która jest na prawdę piękna. Wychodząc z pokoju kieruje się do salonu gdzie za pewne nikogo nie ma. Myślę, że dla większości dzisiejszy dzień był jedną wielką porażką. W sumie, to nie mam pojęcia dlaczego Lily zaczęła czepiać się o taką błahostkę, przecież sama postanowiła oddać tę sukienkę Allison. Dla mnie to po prostu dziwne, mimo iż to moja dziewczyna czasem mam jej po dziurki w nosie. 
 Idąc do salonu widzę, że na kanapie siedzi naburmuszona Lil, boże ja nie chcę tutaj być. 
-Gdzie byłeś Justin? -Pyta dziewczyna, podkreślając dokładnie każde słowo które pada z jej małych ust. Przez chwilę myślę, żeby skłamać, ale później coś podpowiada mi w głowie, że to jeszcze bardziej dolało by oliwy do ognia. 
-Byłem z Allison. -Delikatnie wypowiadam te słowa i widzę nagłą zmianę nastroju w oczach dziewczyny. Gdyby spojrzeć teraz w jej niebieskie i duże oczy, można by było dostrzec smutek który dość intensywnie miesza się z złością, może nawet furią. 
-Dlaczego? -Boże, kobieto nie umiesz się sama domyślić?
-Wiesz, Liliano, jestem tutaj jedyną osobą której ona ufa więc coś mi mówi, że domyślisz się sama. -Wypowiadam te słowa trochę za ostro, ale myślę, że dla Lil to nic nie znaczy. Nigdy nie używam jej pełnego imienia, no chyba, że muszę być na nią bardzo zły lub zawiedziony. To zmienia postać rzeczy. 
-Justin ona jest żałosna. -Słysząc te słowa, mogę wyczuć w nich czystą pogardę. 
-Uzasadnij to. -Mówię, a Lily patrzy na mnie spode łba. 
-Co proszę? -Jej zdziwienie dosłownie mnie bawi. 
-Powiedziałem abyś uzasadniła to, dlaczego uważasz, że All jest żałosna. 
-Przecież to oczywiste, że ona chcę abyś ją pieprzył. -Splunęła dziewczyna. -Jest taka łatwa, może i ładna, ale fałszywość kryje się w jej oczach. Chcę cię owinąć w okół swojego małego palca, ta dziewczyna pragnie abyś był na każde jej zawołanie, ale ty jesteś na tyle głupi, że tego nie widzisz. -Kończąc zdanie dziewczyna chichocze bez krzty emocji. 
 Muszę odczekać chwilę, aby prze analizować to co przed chwilką usłyszałem. Na prawdę nie wiem co stało się z tą uśmiechniętą i miłą dziewczyną, która rozkochiwała mnie w sobie z dnia na dzień. Nie wiem co stało się z dziewczyną która była powodem mojego uśmiechu każdego dnia, nie wiem co się stało z moją malutką, bezbronną Lily..
-Przecież ona ci nic nie zrobiła! -Krzyczę. -Ona jest nie winną dziewczyną, której spłonął dom, do cholery! Ty nie wiesz, jak to jest być zostawioną przez matkę, nie wiesz tego! -Złość coraz bardziej zakotwicza się w moim ciele. 
-Nie wiem?! Jak śmiesz mówić do mnie w ten sposób! Przecież dobrze wiesz, że mój ojciec mnie zostawił!-Ton dziewczyny również nie jest zbyt łagodny, można by powiedzieć, że zieje ogniem w tym momencie. 
-Ach no tak, ale Kimberly zrobiła wszystko, abyś miała najdroższe rzeczy, nigdy byś na siebie nie włożyła rzeczy poniżej stu dolarów. Do cholery, zmieniłaś się Lily! -Krzyczę, chociaż mój krzyk nie jest tak bardzo głośny jak ten sprzed kilku sekund.
-Przeproś. -Parska dziewczyna patrząc prosto w moje oczy. 
-Nie. -Mówię odważnie. 
-Co proszę? -Zawsze zapominam wspomnieć, że Lily nie przyjmuje odmowy. To jedna z jej wad, która jest na prawdę dosyć uporczywa. 
-Powiedziałem nie. -Podkreślam wyraźnie każde słowo. 
-Jak śmiesz odzywać się do mnie w ten sposób?!-Warczy Lily. -Bradley nigdy nie odezwał by się do mnie w ten sposób! -Po wypowiedzeniu tych słów, dziewczyna nagle zatyka swoje usta ręką. 
-Kto?! -Krzyczę. Jestem kierowany przez złość. 
-Bradley. -Mówi dziewczyna już mniej pewna siebie. 
-Kto.to.jest. -Wypowiadam każde słowo z dużą ilością czystej wściekłości w głosie.
-Sypiam z nim. -Bełkocze wyraźnie zdegustowana całą sprawą. No kurwa świetnie.
-Zdradzałaś mnie. -Mówię to bardziej do siebie niż do niej. 
-Wcale, że nie. -Dolna warga dziewczyny wydyma się jak u małego dziecka.
-Nie karm mnie tymi gównianymi kłamstwami! -Wrzeszczę i już wiem, że dziś mój związek skończy się z nią raz na zawsze. 

Perspektywa Allison 

Siedzę na schodach i przysłuchuje się kłótni Justina z Lily. Nie na miejscu było by wtrącanie się w tę kłótnie, ponieważ jest to tylko i wyłącznie sprawa po między Justinem a Lilianą, jednak po namyśle, powinnam się przełamać i zabrać swój głos w tej sprawie. Bo jaka dziewczyna zdradza takiego chłopaka z pierwszym lepszym kolesiem, który bierze jakiekolwiek narkotyki bądź inne tanie rzeczy. Bardzo zabolały mnie słowa dziewczyny, skierowane do mojej osoby na temat Justina, jednak przez to, że chłopak stanął w mojej obronie, czuję się o niebo lepiej. 
 Pewnym krokiem idę w stronę tej słownej wojny. Gdy stoję tuż u progu wejścia oczy mojego obrońcy i znienawidzonej przeze mnie dziewczyny padają na mnie.
-Jak śmiesz? -Zaczynam. -Jak śmiesz obrażać moją osobę, a później jak gdyby nigdy nic przyznajesz się do tego, że zdradziłaś Justina? -Teraz to ja stanowczo podnoszę swój głos. 
-Allison myślę, że to nie jest właściwy momen... -Zaczyna chłopak
-Och przymknij się i daj mi skończyć. -Karcę go i kontynuuje swój monolog, któremu oni przysłuchują się. -Gdybym była na twoim miejscy wstydziłabym się, wiesz? Zdałaś sobie sprawę, co teraz czuję Justin? Och, może ci powiem, kochanie. -Ostatnie słowa wypowiadam zdegustowana. -Ten chłopak, za pewne czuję się oszukany, och i zapomniałabym dodać, że może też czuć się smutno, źle, żałośnie. 
 Wiesz co? Nie wiem nawet, dlaczego go nie przeprosiłaś ale nie wnikam już w to. Chciałabym ci jeszcze powiedzieć, że nie zasługujesz na miłość tak wspaniałej osoby jak Justin. On mógłby dawać ci wszystko czego potrzebujesz. A ty ? Ty mogłabyś sprawiać, że on się uśmiecha a nie załamuje w tej chwili! Gdybyś tylko pomyślała, nic z tych rzeczy nie miałoby miejsca.
 Kończę swoją przemowę i spoglądam w oczy chłopaka w których maluje się czysty zachwyt oraz nuta cierpienia i bólu. 
-Justin, czy mógłbyś.. Czy mógłbyś pójść ze mną do góry? -Pytam niezdecydowanie. 
-Oczywiście. Lily. -Justin szorstko żegna dziewczynę. Myślę, że widzę na jej twarzy kilka łez, jednak mogę przysiąc, że jest to jedynie marna gra wobec mnie i Justina. Ja natomiast nie odwracam się, idę pewnie wzdłuż starych, drewnianych schodów. Mogę za sobą usłyszeć ciężkie kroki które stawia Justin. Gdy docieram do swojego pokoju, myślę, że dziś będzie jeszcze gorzej niż się spodziewałam. 


Dzień dobry kochani! 
 Przepraszam za małe opóźnienia, ale to tylko i wyłącznie wina braku weny, jednakże dziś już siedzę od godziny dziewiętnastej wypełniona jakąś magiczną siłą która wprost każe mi pisać, i na pewno teraz już zacznę dalszy rozdział! Niesamowite! 
 Jeszcze nie wspominałam, a może tak to dziś tworzę TT od Lily:)
 Myślę, że rozdział spodobał się wam no i zapraszam do komentowania! 
 Również gorąco zapraszam na TT bohaterów, zarówno jak i na mój/moje TT 
@luvmyshawty
@luvmyharehx
 Możecie tutaj znaleźć informacje na temat rozdziałów. Always fback!
 Love you , luvmymileyx 

5 komentarzy:

  1. Jest dobrze, świetnie nawet. Szkoda, że taki krótki ale czekam na następny rozdział z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo, że fanką Justina nie jestem, to podoba mi się sama fabuła. Uwielbiam czyać opowiadania! Twoje jest świetne! Gratuluje i zniecierpliwiona czekam na kolejny (mam nadzieję dłuższy) rozdział pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Sietne! PrEczytalam wszystko i jestem zachwycona. Możesz informować? @ideargomez

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    http://myreal-lifee.blogspot.com/
    zapraszam x

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!!

    OdpowiedzUsuń